Przełom roku tradycyjnie skłania do przemyśleń, podsumowań, rewizji dotychczasowych planów i snucia nowych. Tematem rozmów, rozważań i dyskusji stają się słynne postanowienia noworoczne. Zazwyczaj rozmawia się o nich w kategoriach planów na przyszłość, ale jakoś dziwnie powszechne jest unikanie podsumowań realizacji tych poprzednich – czemu? A no zapewne temu, że nie zostały zrealizowane. Mało tego – nikt nie pamięta o co w nich chodziło! No, chyba że ktoś „przepisuje” je sobie z roku na rok i są to tzw. dyżurne tematy, jak rzucenie palenia, odchudzanie, rozpoczęcie biegania czy chodzenia na siłownię (na pamiątkę zostaje prawie nieużywany karnet i cicho pikające czasem poczucie winy ). Podobnym tematem jest rozpoczęcie budowy konta oszczędnościowego, które nawet udaje się założyć, ale… I czemu się to wszystko nie udaje??? Bo nie może się udać! Tego rodzaju plany mają swojego zaciekłego wroga, który zrobi wszystko, by utrzymać dotychczasowy, bezpieczny, znany i lubiany stan – naszą PODŚWIADOMOŚĆ.
Nie chciałbym nikogo rozczarować twierdzeniem, że tak naprawdę jesteśmy istotami emocjonalnymi, a nie racjonalnymi. Niestety, to prawda i każdy neurolog czy badacz struktur mózgowych to potwierdzi. 100% decyzji powstaje w naszej podświadomej, emocjonalnej części mózgu (gadzi mózg, układ limbiczny), a część racjonalna (kora nowa, płaty przedczołowe) układa w naszej świadomości ciąg „logicznych” argumentów, które te decyzje uzasadniają. Jeżeli coś dla naszej podświadomości jest niewygodne, trudne emocjonalnie, wymagające wysiłku czy poświęceń, skieruje ona do wyższych partii mózgu zlecenie na realizację długiej listy argumentów uzasadniających odstąpienie od działań niechcianych.
Co zatem zrobić? Czy jesteśmy niewolnikami naszego podświadomego lenistwa, niechęci do zmian i wysiłku? Czy wszelkie postanowienia nie mają sensu, bo są z góry skazane na przegraną z uwagi na naszą konstrukcję neurologiczną? Mam dobrą i złą wiadomość… ZŁĄ, dla notorycznych niewolników podświadomości i DOBRĄ, dla ambitnych poszukiwaczy lepszego jutra – JEST NA TO SPOSÓB!
Kluczową sprawą jest dostarczenie naszej egoistycznej i leniwej podświadomości odpowiedzi na pytanie „DLACZEGO?” ma CHCIEĆ jakiejś zmiany. Odpowiedź na to pytanie musi odwoływać się do ważnych dla niej wartości, których realizowanie jest dla niej przyjemne, atrakcyjne i warte wysiłku. Jeżeli znajdziemy połączenie naszego racjonalnego celu z takimi wartościami, to ta, z pozoru niezależna, instancja decyzyjna da „zielone światło” naszej świadomości do podejmowania działań, które do tego celu będą prowadzić.
Klasycznym przykładem może być rzucanie palenia. Jeśli pozostaniemy przy takim sformułowaniu celu – nie mamy szans. Jeśli poszukamy wartości, które są dla nas ważne, pozytywne i dające w perspektywie przyjemność, komfort i radość, a osiągnięcie ich wyklucza palenie papierosów – mamy szansę! Jeśli postawimy sobie cel: pobiec w maratonie z przyjaciółmi za pół roku, to taki cel będzie wymagał odpowiednich przygotowań. Trzeba dogadać się z grupą przyjaciół (zyskujemy grupę wsparcia), zacząć wspólnie trenować, przyjąć odpowiednie procedury odżywiania, wypoczynku i, niestety, porzucić ten niezwykle przyjemny nałóg. Pod taki cel można podłączyć kilka tradycyjnych postanowień noworocznych, które zrealizują się same, jeśli będziemy z radością dążyć do startu w maratonie.
A jak wytrwać? Codziennie samemu się chwalić! Polecam doskonale działające na pozytywne programowanie podświadomości narzędzie – DZIENNIK SUKCESÓW. Jak to działa? Codziennie wieczorem, przed snem, należy zapisywać wszystkie sukcesy z dnia. Ręcznie, długopisem lub piórem (ołówek też może być) w specjalnie do tego celu przeznaczonym zeszycie. W ten sposób nasza podświadomość dostaje informacje, że upoważnienie, jakie wydała naszej racjonalności do wykonywania działań nakierowanych na osiągnięcie celu miało sens, bo przynosi efekty. Efekty, które udowadniają jej, że warto inwestować dalej. Jest jeden warunek działania tego narzędzia – trzeba to robić CODZIENNIE! Jeśli ten warunek nie zostanie spełniony, zielone światło może się zmienić na czerwone i powrót będzie bardzo trudny. Zacznie się tworzyć czerwona lista argumentów przeciw utrzymaniu kierunku działań, bo „paliwo” pozytywnych wiadomości przestanie płynąć i płomień zapału zgaśnie. Zacznie kiełkować dobrze znane poczucie winy, które trzeba zacząć przykrywać „obiektywnymi” czynnikami. I po sukcesie…
Każde postanowienie dokonania zmiany jest możliwe do realizacji – kwestia dobrej, pozytywnej i bardzo egoistycznej argumentacji, opartej na ważnych dla nas wartościach. No i oczywiście odrobina konsekwencji. Jeśli nie czujesz się na siłach dokonać tego samodzielnie, poszukaj wsparcia. To naprawdę działa – pracuję w ten sposób z moimi klientami i mają świetne efekty. A nie wierzyli w postanowienia… ;)
Jeśli też nie wierzysz – napisz, popracujemy razem. Mam jeszcze sporo innych „tajnych” sposobów.
Bardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zainteresował ten wpis :)
OdpowiedzUsuń